Takie rzeczy tylko na Woli. Na pobliskim podwórku stoi przyczepiony do płota chyba na początku tej wiosny, w pierwszych ciepłych dniach, rower. Właściciel musiał o nim zapomnieć, może kupił sobie nowy, a może wyprowadził się stamtąd i zapomniał o starym rowerze przykutym do kraty, który z kolei zaczął żyć swoim życiem. Wszedł w symbiotyczną relację z wijącym mu się u kół bluszczem i teraz służy mu za podpórkę. Bluszcz pnie się w górę i oplata gęsto ramę i kierownicę, wije się między szprychami kół i chwyta się pedałów. Przedziwne zjawisko.
Zresztą moja mina wyraża to zaskoczenie :).
Długość sukienki może zaskakiwać równie mocno, jak rower w objęciach bluszczu. To pierwsza taka sukienka w mojej szafie. Zdaje się, że tego rodzaju modele były modne w zeszłym roku, więc z pewnym poślizgiem, ale i ja podążyłam za owym trendem, na przekór temu, co dzieje się teraz :P. Nie spodziewałam się, że w kiecce do kostek mogę wyglądać dobrze - z dawnych czasów pamiętam, że tego rodzaju rzeczy wyglądały na mnie jak przepastne worki, czyniące ze mnie wielkiego potwora zamiast wiotkiej elfki :). Może trzeba było wyrosnąć i dojrzeć :)?
A te kolczyki już opisywałam. To ten uroczy upominek od córki mojego profesora :).
Jeśli chodzi o rozwiązanie zagadki z poprzedniego posta, to chodzi o lampę. Była okropna i wcięła nam się fatalnie w kadr, posłużyłam się więc Paintem i Picasą, by ją usunąć. Na trzecim zdjęciu nie wyglądała już tak tragicznie, więc nie chciało mi się jej usuwać. Nie chodziło o kropki, które są jabłuszkami :).
sukienka - TK Maxx
kolczyki - upominek
sandały - Deichmann
opaska - H&M