Wsiadłyśmy z Jo przed zajęciami w tramwaj, mając początkowo zamiar urządzić sesję w środku. Na przystanek podjechała jednak nowa 35-tka Pesy, rozmijająca się całkowicie z koncepcją, którą Jo trzymała w głowie. Postanowiłyśmy więc podjechać kawałek i przesiąść się gdzie indziej. A skończyło się na tym, że wysiadłyśmy na Moście Gdańskim, gdzie tramwaj nas wywiózł, zafascynowane perspektywą obfotografowania tego miejsca. Zresztą byłam pierwszy raz na tym moście. Drogi moich dojazdów z jednych do innych miejsc nigdy tędy nie przebiegały, zdarzało się jedynie czasem, że w środku nocy przejeżdżałam górą siedząc w czyimś samochodzie i poglądając przez szyby na Wisłę i Warszawę. Ale nigdy nie byłam na dole i nigdy nie zatrzymałam się na nim.
Gołębie usiadły tak, jakby koniecznie chciały znaleźć się na zdjęciach :).
Sukienkę dostałam od mamy :). Rzadko teraz bywam w domu i rzadko się z mamą widujemy. Może dlatego teraz , gdy jesteśmy razem, to przy okazji tak lubimy wybrać się na zakupy :). Popatrzeć na siebie nawzajem i pomóc sobie w wyborze. Moja mama jest przepiękną kobietą, uwielbiam na nią patrzeć, i bardzo pochlebia mi, gdy zdarza się, że czeka z zakupieniem jakiegoś ciuszka aż wrócę do domu, żebyśmy wybrały się razem i żebym jej powiedziała, czy to dobry wybór. A ta moja kiecka to właśnie z takich maminych zakupów :).
To ten przystanek, na którym wysiadłyśmy.
sukienka - Pierre
pasek - sh
buty - flohmarkt w Berlinie
kolczyki - upominek