Five o' clock z Bonifacym
21.1.11Kolejna maskotka :). Przygotowując tę sesję stwierdziłam, że mój blog robi się infantylny - był już Zygmunt, Clifford, teraz Bonifacy - ale Karolcia powiedziała, że to jest super. Zamarzyła jej się konwencja popołudniowej herbatki ze starych książek dla dzieci :). Skoro tak, przedstawiam Bonifacego, z którego zaprosiłam dziś do stołu. Bonifacy jest eleganckim pluszowym misiem z kraciastą muszką i wygląda, jakby pochodził z Oxfordu, więc nic, tylko popijać z nim herbatki na podwieczorek :).
Ze spódnicy jestem cała dumna. Znalazłam ją w lumpeksie (kocham lumpeksy!!!) i kupiłam za grosze, a jest prze-pięk-na. Bardzo elegancka, a jednocześnie ma w sobie coś takiego, że nie gryzie się w zestawieniu z codziennością :). Ten wydziergany włóczką kwiat z boku w zasadzie czyni tę spódnicę. Bez niego byłaby zwyczajna. A tak staje się szczególna :).
spódnica - sh
sweter - Zara
półgolf - Orsay
pasek - H&M
kolczyki - Kruk (prezent od rodziców, ach!)
Dawno tego nie robiłam, ale dziś mam szczególną i bardzo pasującą do konwencji mojego bloga piosenkę :).
11 komentarze
Dobrze być Bonifacym, jeśli takie uśmiechy mu ślesz zza bukietów!
OdpowiedzUsuńSpódnica jest tu chyba 'the icing on the cake' (co by pozostać w konwencji angielskojęzycznej), przy tej fryzurce...
mój żółw nazywa się bonifacy:)
OdpowiedzUsuńfajna sesja :) ja tez lubie piosenki caro :D
OdpowiedzUsuńPrzyznaję Ci rację, spódnica nie była spódnicą bez tego kwiatka. Jest taka... dystyngowana. Pozdrów Bonifacego:D
OdpowiedzUsuńprzesłodkie :)
OdpowiedzUsuńwidzę, że dodał Ci się film z YT? mi sie nie chce bo chyba jeszcze nie umiem :P w notce dajesz link czy w HTML?
Aż szkoda, że nie można zdjecia ze spódnicą zobaczyć w powiększeniu.
OdpowiedzUsuńWierzę zatem na słowo autorce :)
Pozdrawiam!
spódnica naprawdę jest przepiękna...:)
OdpowiedzUsuńśliczne zdjęcia:D
Haha, gdyby spodni nie było - niezła opcja, też nie znosze spodni, ale czasami nie ma wyjścia :/
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga i choć raczej nie komentuję bardzo podoba mi się Twój styl i dzięki tobie sama zaczęłam częściej nosić spódnice. Przekonałam się, że można nie tylko, gdy jest cieplej, ale też zimą!:) Odkrycie, a co! :D
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze teraz zakochałam się w piosenkach Caro :) Dzięki za umieszczenie teledysku tutaj, bo dzięki Tobie będę jej słuchać :)
Dorota
Nie wiem, jakim cudem, ale przegapiłam tego posta!! Dobrze, że teraz go znalazłam, bo jest odświeżająco uroczy, ze spódnicą, na której wśród nocy zakwita już kwiat paproci czy jakiś jego kuzyn, z Bonifacym (u mnie w domu na Bonifacych mówiło się Boni-cacy;)), z tą herbatką przy świecach...
OdpowiedzUsuńAle jeszcze proszę, proszę, El: niech się tutaj pojawi czarna sukienka z imprezy, własnie w takim wydaniu, w jakim tam była - to był szczyt elegancji! Aż miałam wrażenie, że nasza skromna urodzinowa, blokowa imprezka trochę nie dorasta do tej czarującej mgły. Weź Clifforda i zróbcie jakąś sesję "Dog in the fog" czy coś;)
słodki misiek, fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń